Chapter 9 - "No i wykrakałam"
Kolejny dzień w szpitalu. Mam już tego po dziurki w nosie. Po mojemu już dawno zostałam wyleczona, jednak Tsunade rozkazała mi pozostać na obserwacji. Nie wiem czemu, ale obawia się co ze mną jest lub było nie tak. Ja tam żadnego problemu nie widzę, lecz wolę się "babuni" lepiej nie podkładać. Za każdym razem, gdy wchodzi do mojego pokoju, patrzy na mnie zmartwionym spojrzeniem.
Chwilę później Sakura przyszła po mnie i obie skierowałyśmy się do specjalnego gabinetu hokage. Ku mojemu zdumieniu w pomieszczeniu zobaczyłam dwie kobiety. Oczywiście jedną z nich była blond włosa mistrzyni, a drugą zaś, była najlepsza kunoichi lecząca w kraju piasku. Została tutaj najprawdopodobniej specjalnie ściągnięta, by przypatrzeć się mi i mojemu przypadkowi.
-Witaj. Jestem Huroge Kitiosza.
-Dzień dobry - podałam jej swą dłoń, ona zaś odwzajemniła gest.
-No cóż, ruszajmy do boju. Chodź tutaj, stań przede mną - zrobiłam więc jak mi kazała, a następnie dalej wykonywałam jej rozkazy - podnieś bluzkę - w między czasie wypytywała się koleżanki:
-Hmmm... Tsunade, wiesz kim byli ci ludzie, którzy ją porwali? - spytała, patrząc na hokage.
-Niestety nie wiem, nie udało mi się określić czym się zajmowali. Ino, wiesz może coś o nich?
-Chyba nie... - na chwilę zamyśliłam się, a potem kontynuowałam - Chociaż w sumie mam coś co usłyszałam od Kageyi...
-Mów!
-Powiedziała mi, że moje ciało idealnie pasuje. Nie mam pojęcia o co jej chodziło.
Nowo poznana kobieta wyszczerzyła oczy (powiedzmy, że miała taką minę: o_O). Przez chwilę się nawet nie ruszyła. Przestraszyłam się. Nie za bardzo wiedziałam co to może oznaczać.
-Jezus... Tsunade jest źle. Ja chyba wiem co oni jej zrobili - popatrzyła ze smutkiem na "babunię".
-Gadaj mi!
-Ona ma w sobie najprawdopodobniej ogoniastego... Ino, jak wyglądali ci ludzie?
Gdy to usłyszałam załamałam się. Upadłam na podłogę i analizowałam zdarzenia.
Dlatego wtedy byłam naga. Oni zrobili ze mnie pojemnik! Nie wierzę, to się nie mogło wydarzyć naprawdę. Powoli odpowiedziałam:
-Jeden miał niebieskie oczy i w sumie... Nie pamiętam...
-A Kageya?
-Czarne włosy i chyba też niebieskie oczy...
-Zrobimy zaraz głębszą analizę twojego ciała i myślę, że poradzimy sobie jakoś z twoim przypadkiem.
Oszołomiona mistrzyni przyglądała mi się. Nie wiedziała co ma począć.
-Najgorsze jest to... - zaczęła znów kobieta.
-Jest coś gorszego?! - wykrzyknęła hokage.
-W sumie to nie znamy nawet jak wygląda ani nic nie wiemy o trzynastym jinchuurikim. To jest właśnie ta zła wiadomość.
-Huroge, da się jakoś z niej to wyciągnąć? - spytała jakby mnie w tym pokoju nie było.
-Może z nim żyć albo możemy to z niej wyciągnąć. Ale musicie się liczyć z tym, że Ino najprawdopodobniej nie przeżyje tej operacji.
Wstałam, a następnie skierowałam się do wyjścia. Chciałam zostać teraz sama. Wyszłam z pomieszczenia, a tuż za mną biegła Sakura wypytując się, dlaczego płaczę i co się stało. Nie odpowiadałam jej i na dodatek zamknęłam drzwi przed oczami.
Usiadłam zaraz przy tzw. "wrotach", a następnie skuliłam się by szlochać w samotności.
Dobre kilka minut minęło nim się ocknęłam z zawirowania smutku. Przyczołgałam się do swoich ubrań i zaczęłam się pakować. Wcześniej cały czas blokowałam sobą drzwi, więc nikt nie mógł wejść, jednak teraz różowowłosej się to udało. Zdziwiona patrzyła na mnie jak z wściekłością zbierałam swoje manatki.
-A ty się gdzie wybierasz?! Nie mogę Cię teraz puścić!
Jednak ja dalej robiłam swoje. Wreszcie kobieta podbiegła do mnie i wyrwała mi torbę z ręki.
-Pójdę z tymi rzeczami albo bez nich! - krzyknęłam.
Minęłam ową dziewczynę, a następnie ruszyłam w stronę wyjścia. Łaski bez. Nie będą mnie tu trzymać. Kilku ludzi zatorowało mi drogę, ale na marne - zręcznie ich wyminęłam. Gdy wyszłam ze szpitala od razu przyspieszyłam krok. Bose nogi dawały sobie we znaki. Zaczęłam biec, gdy przed sobą nagle zobaczyłam Kibę, który mi się przygląda. Dałam głowę na dół i wyminęłam go jak gdyby nigdy nic, zalana łzami w ubraniu klinicznym.
Gdy już dotarłam do domu i z prędkością światła wpadłam do swojego pokoju. Zablokowałam drzwi jak tylko mogłam i zasłoniłam każde z okien. Nikt nie będzie wiedział co robię...
Rzuciłam się na łóżko. Sama nie wiedziałam, czy było mi smutko, czy też byłam wściekła...
Usnęłam.
Gdy już się obudziłam, usiadłam na łóżku. Nic mi się nie śniło.Wstałam i zręcznie zarzuciłam na siebie sweter leżący na krześle. Wtedy usłyszałam głos Sakury:
-Ino... Musimy porozmawiać. Błagam otwórz drzwi... - w jej głosie słyszałam skruchę i smutek.
Jednak ja nie odzywałam się. Nie miałam najmniejszej ochoty z kimkolwiek gawędzić.
-Ino, proszę - tym razem męski głos dał się we znaki. Najprawdopodobniej właśnie odezwał się Naruto.
Mimo tego, weszłam z powrotem do łóżka i nie zważając na ich prośby po prostu zasnęłam.
Tym razem obudziło mnie szorstkie pukanie do drzwi. Nie otwierałam ich, tylko czekałam, aż osoba za nimi się odezwie. Długo nie musiałam czekać...
-Otworzysz mi? - tym razem głos należał do Kakashiego. Kogo oni jeszcze tu sprowadzą?
Naprawdę myślą, że otworzę temu człowiekowi?
Wzięłam szybko kartkę i napisałam na niej: "Kto jeszcze?", następnie podałam im ją przez otwór w drzwiach.
Zastanawiała mnie jedna rzecz. Czemu oni po prostu nie wyważą drzwi albo coś w tym stylu? No bez jaj. To Konoha. Mieszka tu człowiek, który uratował cały świat... Meh... może nie chcą rozwścieczyć jinchuurikiego? Ciekawe jak by się zachowywał.
-Ino, otwórz - powiedział damski głos - inaczej wyważę drzwi.
Kurde. No i wykrakałam. Teraz trzeba będzie uciekać, aby pozostać w samotności.
Szybko ubrałam się, a następnie oknem wyszłam na zewnątrz. Ciemność i głucha cisza dawały się we znaki. Kilka razy się potknęłam, jednak oni tego nie usłyszeli.
Skierowałam się w stronę bramy. Musiałam być czujna, gdyż w każdej chwili inni mogli mnie zobaczyć. Na swoje nieszczęście nie wzięłam nic poza ubraniami, którymi miałam na sobie. Ubrałam coś cieplejszego, żeby przypadkiem nie zmarznąć, jednak pomimo tego wciąż drżałam z chłodu... albo ze strachu? Kto wie.
Szybko opuściłam wioskę i wgłębiłam się w mroczny las. Byle, żeby ktoś mnie nie zaatakował - pomyślałam. Tylko tego by mi brakowało.
Na początku biegłam, jednak po kilku minutach spowalniałam krok, aż w końcu powoli stąpałam po ziemi. Nie ma co się spieszyć. Raczej nie będą wiedzieć gdzie jestem... Sama nawet nie mam pojęcia.
Po kilku minutach usiadłam przy jednym z drzew i położyłam swą głowę na kolanach. Musiałam przemyśleć wszystko co do tej pory mnie spotkało. Uporządkować sprawy, które jeszcze nie zostały wyjaśnione.
Może zacznę od najważniejszego? Kim dla mnie jest Shikamaru. Niby zwykły chłopak, należący do ANBU, jednak... jest opiekuńczy, troskliwy oraz kochany w swoich postępowaniu.
Kurw... Chyba się zakochałam... Jednak nie powiem mu co do niego czuję. Nie teraz, nie ma co ryzykować. Poza tym mam o wiele ważniejsze sprawy na głowie.
Kolejną sprawą jest ogoniasta bestia, żyjąca we mnie... Ciekawi mnie to, jak wygląda.
Który to już ogoniasty? Naruto jest dziewiątym, a ostatnio mogłam ujrzeć dziesiątego. Chwila. Do tej pory po prostu bestie przechodziły z jednego człowieka na drugiego, to ja mogę mieć na przykład
trzeciego?
Co to ma wszystko być? A co jeśli ta kobieta się pomyliła i tak naprawdę to coś innego? Szczerze mówiąc zdziwiło mnie to, że dotknęła brzucha i od razu wiedziała co mi jest.
Powoli, małe kropelki deszczu przedzierały się przez liście, lądując na ziemi. Zamglonym wzrokiem spoglądałam na teren naprzeciw siebie. Nagle wyczułam niedaleko nieznaną chakrę. Swoją natychmiast wyciszyłam jak tylko mogłam, schowałam się w krzakach oraz w cichy sposób spróbowałam usiedzieć w miejscu. Osoba ta przemieszczała się dość szybko. Słyszałam jej bieg, aż w końcu, gdy była przy mnie popatrzyła się na boki. Stanęła, zaczynając się rozglądać.
Postać ta miała maskę ANBU... W duchu modliłam się, by tym kimś nie okazał się Shikamaru...
Wszyscy tylko nie on.
No i wykrakałam.
Chwilę później Sakura przyszła po mnie i obie skierowałyśmy się do specjalnego gabinetu hokage. Ku mojemu zdumieniu w pomieszczeniu zobaczyłam dwie kobiety. Oczywiście jedną z nich była blond włosa mistrzyni, a drugą zaś, była najlepsza kunoichi lecząca w kraju piasku. Została tutaj najprawdopodobniej specjalnie ściągnięta, by przypatrzeć się mi i mojemu przypadkowi.
-Witaj. Jestem Huroge Kitiosza.
-Dzień dobry - podałam jej swą dłoń, ona zaś odwzajemniła gest.
-No cóż, ruszajmy do boju. Chodź tutaj, stań przede mną - zrobiłam więc jak mi kazała, a następnie dalej wykonywałam jej rozkazy - podnieś bluzkę - w między czasie wypytywała się koleżanki:
-Hmmm... Tsunade, wiesz kim byli ci ludzie, którzy ją porwali? - spytała, patrząc na hokage.
-Niestety nie wiem, nie udało mi się określić czym się zajmowali. Ino, wiesz może coś o nich?
-Chyba nie... - na chwilę zamyśliłam się, a potem kontynuowałam - Chociaż w sumie mam coś co usłyszałam od Kageyi...
-Mów!
-Powiedziała mi, że moje ciało idealnie pasuje. Nie mam pojęcia o co jej chodziło.
Nowo poznana kobieta wyszczerzyła oczy (powiedzmy, że miała taką minę: o_O). Przez chwilę się nawet nie ruszyła. Przestraszyłam się. Nie za bardzo wiedziałam co to może oznaczać.
-Jezus... Tsunade jest źle. Ja chyba wiem co oni jej zrobili - popatrzyła ze smutkiem na "babunię".
-Gadaj mi!
-Ona ma w sobie najprawdopodobniej ogoniastego... Ino, jak wyglądali ci ludzie?
Gdy to usłyszałam załamałam się. Upadłam na podłogę i analizowałam zdarzenia.
Dlatego wtedy byłam naga. Oni zrobili ze mnie pojemnik! Nie wierzę, to się nie mogło wydarzyć naprawdę. Powoli odpowiedziałam:
-Jeden miał niebieskie oczy i w sumie... Nie pamiętam...
-A Kageya?
-Czarne włosy i chyba też niebieskie oczy...
-Zrobimy zaraz głębszą analizę twojego ciała i myślę, że poradzimy sobie jakoś z twoim przypadkiem.
Oszołomiona mistrzyni przyglądała mi się. Nie wiedziała co ma począć.
-Najgorsze jest to... - zaczęła znów kobieta.
-Jest coś gorszego?! - wykrzyknęła hokage.
-W sumie to nie znamy nawet jak wygląda ani nic nie wiemy o trzynastym jinchuurikim. To jest właśnie ta zła wiadomość.
-Huroge, da się jakoś z niej to wyciągnąć? - spytała jakby mnie w tym pokoju nie było.
-Może z nim żyć albo możemy to z niej wyciągnąć. Ale musicie się liczyć z tym, że Ino najprawdopodobniej nie przeżyje tej operacji.
Wstałam, a następnie skierowałam się do wyjścia. Chciałam zostać teraz sama. Wyszłam z pomieszczenia, a tuż za mną biegła Sakura wypytując się, dlaczego płaczę i co się stało. Nie odpowiadałam jej i na dodatek zamknęłam drzwi przed oczami.
Usiadłam zaraz przy tzw. "wrotach", a następnie skuliłam się by szlochać w samotności.
Dobre kilka minut minęło nim się ocknęłam z zawirowania smutku. Przyczołgałam się do swoich ubrań i zaczęłam się pakować. Wcześniej cały czas blokowałam sobą drzwi, więc nikt nie mógł wejść, jednak teraz różowowłosej się to udało. Zdziwiona patrzyła na mnie jak z wściekłością zbierałam swoje manatki.
-A ty się gdzie wybierasz?! Nie mogę Cię teraz puścić!
Jednak ja dalej robiłam swoje. Wreszcie kobieta podbiegła do mnie i wyrwała mi torbę z ręki.
-Pójdę z tymi rzeczami albo bez nich! - krzyknęłam.
Minęłam ową dziewczynę, a następnie ruszyłam w stronę wyjścia. Łaski bez. Nie będą mnie tu trzymać. Kilku ludzi zatorowało mi drogę, ale na marne - zręcznie ich wyminęłam. Gdy wyszłam ze szpitala od razu przyspieszyłam krok. Bose nogi dawały sobie we znaki. Zaczęłam biec, gdy przed sobą nagle zobaczyłam Kibę, który mi się przygląda. Dałam głowę na dół i wyminęłam go jak gdyby nigdy nic, zalana łzami w ubraniu klinicznym.
Gdy już dotarłam do domu i z prędkością światła wpadłam do swojego pokoju. Zablokowałam drzwi jak tylko mogłam i zasłoniłam każde z okien. Nikt nie będzie wiedział co robię...
Rzuciłam się na łóżko. Sama nie wiedziałam, czy było mi smutko, czy też byłam wściekła...
Usnęłam.
Gdy już się obudziłam, usiadłam na łóżku. Nic mi się nie śniło.Wstałam i zręcznie zarzuciłam na siebie sweter leżący na krześle. Wtedy usłyszałam głos Sakury:
-Ino... Musimy porozmawiać. Błagam otwórz drzwi... - w jej głosie słyszałam skruchę i smutek.
Jednak ja nie odzywałam się. Nie miałam najmniejszej ochoty z kimkolwiek gawędzić.
-Ino, proszę - tym razem męski głos dał się we znaki. Najprawdopodobniej właśnie odezwał się Naruto.
Mimo tego, weszłam z powrotem do łóżka i nie zważając na ich prośby po prostu zasnęłam.
Tym razem obudziło mnie szorstkie pukanie do drzwi. Nie otwierałam ich, tylko czekałam, aż osoba za nimi się odezwie. Długo nie musiałam czekać...
-Otworzysz mi? - tym razem głos należał do Kakashiego. Kogo oni jeszcze tu sprowadzą?
Naprawdę myślą, że otworzę temu człowiekowi?
Wzięłam szybko kartkę i napisałam na niej: "Kto jeszcze?", następnie podałam im ją przez otwór w drzwiach.
Zastanawiała mnie jedna rzecz. Czemu oni po prostu nie wyważą drzwi albo coś w tym stylu? No bez jaj. To Konoha. Mieszka tu człowiek, który uratował cały świat... Meh... może nie chcą rozwścieczyć jinchuurikiego? Ciekawe jak by się zachowywał.
-Ino, otwórz - powiedział damski głos - inaczej wyważę drzwi.
Kurde. No i wykrakałam. Teraz trzeba będzie uciekać, aby pozostać w samotności.
Szybko ubrałam się, a następnie oknem wyszłam na zewnątrz. Ciemność i głucha cisza dawały się we znaki. Kilka razy się potknęłam, jednak oni tego nie usłyszeli.
Skierowałam się w stronę bramy. Musiałam być czujna, gdyż w każdej chwili inni mogli mnie zobaczyć. Na swoje nieszczęście nie wzięłam nic poza ubraniami, którymi miałam na sobie. Ubrałam coś cieplejszego, żeby przypadkiem nie zmarznąć, jednak pomimo tego wciąż drżałam z chłodu... albo ze strachu? Kto wie.
Szybko opuściłam wioskę i wgłębiłam się w mroczny las. Byle, żeby ktoś mnie nie zaatakował - pomyślałam. Tylko tego by mi brakowało.
Na początku biegłam, jednak po kilku minutach spowalniałam krok, aż w końcu powoli stąpałam po ziemi. Nie ma co się spieszyć. Raczej nie będą wiedzieć gdzie jestem... Sama nawet nie mam pojęcia.
Po kilku minutach usiadłam przy jednym z drzew i położyłam swą głowę na kolanach. Musiałam przemyśleć wszystko co do tej pory mnie spotkało. Uporządkować sprawy, które jeszcze nie zostały wyjaśnione.
Może zacznę od najważniejszego? Kim dla mnie jest Shikamaru. Niby zwykły chłopak, należący do ANBU, jednak... jest opiekuńczy, troskliwy oraz kochany w swoich postępowaniu.
Kurw... Chyba się zakochałam... Jednak nie powiem mu co do niego czuję. Nie teraz, nie ma co ryzykować. Poza tym mam o wiele ważniejsze sprawy na głowie.
Kolejną sprawą jest ogoniasta bestia, żyjąca we mnie... Ciekawi mnie to, jak wygląda.
Który to już ogoniasty? Naruto jest dziewiątym, a ostatnio mogłam ujrzeć dziesiątego. Chwila. Do tej pory po prostu bestie przechodziły z jednego człowieka na drugiego, to ja mogę mieć na przykład
trzeciego?
Co to ma wszystko być? A co jeśli ta kobieta się pomyliła i tak naprawdę to coś innego? Szczerze mówiąc zdziwiło mnie to, że dotknęła brzucha i od razu wiedziała co mi jest.
Powoli, małe kropelki deszczu przedzierały się przez liście, lądując na ziemi. Zamglonym wzrokiem spoglądałam na teren naprzeciw siebie. Nagle wyczułam niedaleko nieznaną chakrę. Swoją natychmiast wyciszyłam jak tylko mogłam, schowałam się w krzakach oraz w cichy sposób spróbowałam usiedzieć w miejscu. Osoba ta przemieszczała się dość szybko. Słyszałam jej bieg, aż w końcu, gdy była przy mnie popatrzyła się na boki. Stanęła, zaczynając się rozglądać.
Postać ta miała maskę ANBU... W duchu modliłam się, by tym kimś nie okazał się Shikamaru...
Wszyscy tylko nie on.
No i wykrakałam.
O Cie pieruna! Dawno mnie nie było, prawda?
Ps. Proszę nie bić jeśli są jakieś błędy, ponieważ notka była pisana dość dawno temu ;-;
Oja! 😻😻 toś tą bestią dowaliła! 😹😸😸
OdpowiedzUsuńNo nie powiem, że nie xD
UsuńAtsuko, to ty? :)
OdpowiedzUsuńOwszem ;)
Usuń