Czapter 8 - "A nikt nie wiedział, że jutro dopiero się rozpocznie"
W jednej chwili upadłam na podłogę. Nie mogłam się poruszyć. Nic a nic. Może to jakaś nowa technika, podobna do tej od Shikamaru? Wygląda jakoś tak znajomo. Ostatkami sił spojrzałam na kobietę. Ona z triumfem w oczach uśmiechnęła się. Reszty nie pamiętam.
----Co powiecie na Shikamaru?
Dzięki Bogu jest tu Kiba. Być może wyczuje gdzieś ślad Ino. Oby... Nie wiem co zrobię temu kolesiowi, który ją porwał. Po prostu wnętrza wypruję... Czy ja...? Nie to nie jest prawda. Ona przecież jest dla mnie tylko przyjaciółką.
-Znalazłem trop! - krzyknął Inuzuka.
-Naprawdę? - spytał Naruto.
-Tak! Ślad prowadzi tamtędy! - chłopak wskazał drogę przed siebie.
Idę po ciebie Ino. Wytrzymaj, zaraz będę.
---
Poczułam lekki wstrząs. Leżałam w łóżku. Dym delikatnie przedostał się do moich dróg oddechowych. Parę razy spróbowałam pozbyć się niedobrego smaku w ustach (kasłałam). Następnie usiadłam na posłaniu. Chwilowo zamarłam. Nie miałam na sobie ubrania. Nie wierzę własnym oczom. Co oni mi zrobili?!
Zawinęłam się w koc, którym byłam przykryta. Pokój był ciemny. Sam brąz praktycznie. W pomieszczeniu unosił się zapach kadzidełek, strasznie duszących. Wstałam, a następnie postanowiłam stąd zwiać. Popatrzyłam od razu na okno. Podeszłam bliżej, podniosłam firankę. Okazało się, że kraty były także i tu. Co to ma być do cholery jasnej?!
Nagle do pokoju wszedł chłopak. Ubrany do połowy (miał gołą klatę). To ten sam, który mnie wtedy uśpił!
-Co to ma być? - spytałam.
-Witaj, Ino. Jak się czujesz?
-Dlaczego nie mam ma sobie ubrań?!
-Wszystko w porządku, kochanie? - przybliżył się, a następnie ręką dotknął mojego policzka.
-Ty chyba nie...- nawet nie zdążyłam dokończyć zdania,a ten pocałował mnie.
Prosto w usta. To... Co to ma być?! Nie mogłam się od niego oderwać. Chciałam, ale nie potrafiłam... Byłam zbyt oniemiała by to zrobić.
Koc, który na sobie miałam, momentalnie spadł. Przypomniałam sobie o Shikamaru... Przecież on jest mi bliski sercu, a nie jakiś nieznany typ! W tym samym momencie opanowałam się i odepchnęłam od siebie mężczyznę. Co to, to nie! Za wiele, koniec tego!
Szybko zakryłam się z powrotem tą samą tkaniną. Niebieskooki popatrzył na mnie, a następnie uśmiechnął się. Poczułam, że ogarnia mnie strach. Co to za uśmiech?
-Odpowiedz na moje pytania! - krzyknęłam.
-Skarbie, tutaj nie ma pytań. A teraz choć do mnie - wystawił swoje ręce, myśląc, że skoczę mu w ramiona.
-Chyba sobie żartujesz!
-Ostatnim razem sama mi wskoczyłaś do łóżka...
-O czym ty gadasz?!
-Nie pamiętasz? Jaka szkoda... Byłaś taka dobra. Zapamiętam tę noc na długo.
Świat załamał się przede mną. Nie wiedziałam co zrobić. Ostatnie chęci uwolnienia się przepadły. Upadłam na podłogę, zalewając się łzami. Zakryłam swą twarz dłońmi, chciałam być sama. Mroczki przed oczami dały mi do zrozumienia co się stało, jak i dlaczego jestem naga...
-Ależ słońce, nie masz co płakać - powiedział, a następnie przytulił mnie.
---Idąc tropem...
-I jak?
-No co jak! Ta droga jest jakaś cholernie długa... Ej chwila! Trop się kończy tutaj, przy tej jaskini.
-Jak to? Myślicie, że tu jest ukryte przejście?
-No najprawdopodobniej...- powiedział Shikamaru.
-Na pewno! - dokończyła Sakura.
Każdy z nich zaczął przeszukiwać miejsce, w którym kończył się zapach dziewczyny. Używali swe umiejętności jakie tylko posiadali, aż w końcu Hinata, idealnie pod sobą znalazła tunel.
-Hej, widzę coś tutaj!
-Co?! - krzyknęli wszyscy na raz.
-Chyba jakiś tunel, ale nie wiem jak się tam dostaniemy!
Nie trzeba było długo czekać, aby Kiba wraz ze swoim psem zaczęli kopać w ziemi. Od razu grymas zagościł na twarzy Sasuke, zaś Nara westchnął tylko. W końcu robili to co musieli.
Po kilku chwilach udało im się powoli i delikatnie wkroczyć do wąskiego korytarza pełnego skał i gruzu.
Przejście to było na tyle wysokie, że spokojnie można było tamtędy stać przy tym nie garbiąc się.
Przeszli kawałek, aż nagle wyskoczył mężczyzna, który zaczął formować pieczęcie ognia. Jednak nie spodziewał się, że różowowłosa strzeli mu prostu w twarz, łamiąc jego nos. Nie wywołała żadnych szkód oprócz zemdlałego przeciwnika. Dziwne. Nie musieli się nawet przemęczać...
----
Patrzył na mnie jakby czuł, że jestem jego zabawką. Nie chciałam, żeby tak było! Czym prędzej oderwałam się od niego, przesuwając się szybko do tyłu. Podłoga w pokoju była chłodna. Ciekawe dlaczego, skoro tutaj jest tak ciepło...
Chłopak przyczłapał się do mnie bliżej i ciałem zasłonił widok na pomieszczenie. Ponadto pochylił się nade mną i najprawdopodobniej pragnął pocałunku, jednak ja spoliczkowałam go, zadając mu ból. Ręką chwycił policzek, a drugą złapał za mój nadgarstek. Jednym ruchem przerzucił mnie na odległy kraniec pokoju. Gdy zetknęłam się ze ścianą, myślałam, że odlecą mi plecy albo iż mam złamany kręgosłup. Zanim pozbierałam się do kupy, on był tuż przy mnie. Chwycił za kark, a następnie podniósł tak wysoko, że głową dotykałam sufitu. Głośno zaśmiał się, a następnie wyrzucił przez okno. Dosłownie. Kraty złamały się w pół i razem ze mną wyleciały na zewnątrz.
Zerknęłam przez ramię w dół... byłam wysoko nad lądem. Momentalnie wystraszyłam się. Czułam, że nie przeżyję tego wypadku, a jeśli by się stało inaczej to po prostu do końca życia będę kaleką...
Nie miałam nawet siły by stworzyć jakichkolwiek pieczęci. Poddałam się bez walki. O dziwo miałam na sobie jeszcze koc, mogłam z niego zrobić spadochron... bez przesady, takie rzeczy tylko w filmach. Przynajmniej jeżeli mnie znajdą (martwą lub nie) to będę przyodziana.
Jeszcze raz spojrzałam za siebie. Coraz bliżej ziemi. Powoli zamknęłam oczy.
Nagle poczułam ciepło i czyiś dotyk. Czyli tak odczuwa się upadek? Wierzyłam, że w lepszym świecie ląduje się inaczej, a tu taka niespodzianka.
Pomału docierały do mnie krzyki jakiejś osoby. Rozpoznałam męski głos... SHIKAMARU?!
Delikatnie i bez życia otwarłam swe oczy. Kilka razy zamrugałam, dostosowując się do światła, a raczej jego brak.
-Ino, wszystko w porządku?! Do cholery odezwij się!
-Shi..Shikamaru?
-Dzięki Bogu, ludzie zmiatamy stąd!
-Myślisz, że jest to takie łatwe?! - krzyknął Naruto.
Próbowałam dojrzeć co się w ogóle dzieje. Przez mgłę widziałam sypiące się iskry oraz postacie. Słychać było odgłosy walki.
-Co tu się dzieje? - szepnęłam.
-Spokojnie, wszystko w porządku, zaraz Cię stąd zabierzemy... wytrzymaj - odpowiedział mi chłopak, który trzymał mnie w objęciach.
Zamknęłam swoje oczy, nie wiem sama czy zasnęłam czy po prostu zemdlałam.
---Zmiana scenerii!
Obudziłam się. Chwilkę porozglądałam się po pomieszczeniu, w którym byłam. Białe zasłony wokół mnie, delikatnie niebieskie prześcieradło. Nie mogłam się ruszyć, więc błądziłam wzrokiem, aż w końcu zrozumiałam gdzie jestem. Konoha, znajduję się właśnie w szpitalu - pomyślałam.
Co się właściwie tam stało? Nic nie pamiętam... nic (;-;).
---10 minut później
Ktoś otworzył drzwi. Słyszałam głos Naruto, który najprawdopodobniej kłócił się z Tsunade.
-No, ale daj nam ją odwiedzić! - krzyknął.
-Idioto, obudzisz cały szpital swoim wyciem! - odpowiedziała podnosząc głos.
-Ale no babciu!
-Jaka babciu?! Matko, jesteście jak wrzód na dupie. Wchodzicie wszyscy i macie kilka minut - rozkazała - dłużej nie będę czekać. Specjalnie dla was zajęłam się jej przypadkiem, a wy mi tu jeszcze przeszkadzacie! Jestem hokage, a ciągle tylko siedzę w tym budynku. Tak być nie może!
-No to ją szybko wylecz i będzie po sprawie.
-Ty gówniarzu! Macie tylko pięć minut!
-Dzięki Naruto! - krzyknęli z pretensjami wszyscy.
Nie wiem czemu, ale uśmiechnęłam się, słysząc ich tu. Nie sądziłam, że przybędą mnie uratować. Mimo to przybyli trochę za późno.
Moja twarz zamieniła się w głęboki smutek. Nie wiedziałam co ze mną zrobiono. Nie miałam bladego pojęcia. Szczerze mówiąc to strasznie się bałam.
Lekko zaczął mnie boleć brzuch... okres się zbliża? Miałam go chyba tydzień temu, więc to odpada. Głupia o czym ty myślisz?!
-Siema Ino! - tu wystarczą dwa słowa: Kiba i Naruto. Tyle w temacie
-Witaj! - powiedziała reszta chórem. Zauważyłam, że nie było go. Nara... dlaczego?
Zastanawiałam się czy zaplanowali to, bo naprawdę fajnie się zgrali. Chwilkę porozmawialiśmy. Strasznie się cieszyłam, że mogli tu przyjść i poprawić mi humor. Jednak ciągle czułam narastający ból w okolicy żołądka. Może tak leki na mnie działają?
---Po tych cudnych pięciu minutach...
Wizyta się skończyła. Później przyszła Tsunade, która wykonała mi serię trudnych badań. Nie wiedziała co jest przyczyną męczarni. Hokage powiedziała, że nie wypuści mnie stąd dopóki nie będzie wiedziała co mi jest.
Cały dzień minął i nastała ciemność. Noc była zimna (w końcu zbliżała się zima), a więc poprosiłam Sakurę, która miała akurat dyżur, aby zamknęła mi na noc okno. Im mniej ruchu dla mnie tym lepiej.
Późną nocą zasnęłam.
A on tylko czekał, abym zamknęła swe oczy, wtedy zakradł się do pokoju i pocałował mnie w policzek.
A nikt nie wiedział, że jutro dopiero się rozpocznie.
Ohayo~
OdpowiedzUsuńNie uwierzysz w to co teraz napiszę ;) dziękuję za długi rozdział :D tylko mam nadzieję, że Ino nie została... Mam nadzieję, że nie.... Czekam na następny :3
Pozdrawiam :-*
Myślałam nad tym, aby zrobić Ino w ciąży... xDD
UsuńZastanowię się nad tym jeszcze :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńByć może zrobię :D
UsuńNo cóż kto wie... Zobaczymy w następnych rozdziałach!
Dziękuję!
Pokochałam twojego bloga. Naprawdę. Zakochałam się. Nie dość że fajny styl pisania, akcja, której jeszcze nigdy nie czytałam (a czytałam dość sporo blogów o Naruto), to jeszcze napisałaś tutaj początek świetnego paringu. Bo nie wiem czy wiesz (a na pewno wiesz), ale ja tutaj wyczuwam silne wibracje dochodzące z tak rzadko opisywanego shippu, którym jest ShikaIno.
OdpowiedzUsuńTak więc...
K O C H A M T O
Naprawdę.
Z całego mojego serduszka :)
No to przejdźmy do dalszej części zachwycania się :P
Coś mi mówi, że Ino jest w... uwaga, uwaga... CIĄŻY! Niby miała okres, ale raczej przed tą sytuacją. Ten facet serio ją przeleciał?!!!
O.O
...
Martwie się ;;
A jeśli Ino jest w ciąży?
Błagam. Niech Shikamaru to zaakceptuje i uzna za swoje. B Ł A G A M .
Wiem, że naciskam, ale... boziu... Starałam się znaleźć, nawet nie wiesz jak długo, jakiekolwiek dobre opowiadanie o ShikaIno, a przeważnie trafiałam na albo niedorobione historyjki, na dodatek nie skończone, albo takie, co tekst niby jest, ale u mnie go nie widać. Nie wspominając o tym na ile historyjek, tak zwanych (tylko przeze mnie (chyba)), czystego seksu z ich udziałem napotkałam.
Smutecek ;;
No ja błagam! Pragnę romantycznej historii z morałem!
A ty mi ją dajesz, za co cie kocham i śle całusy :* :* :*
Mam nadzieję, że nie zawieszasz, i dalej będziesz pisać :)
Pozdrawiam :)
TessaAn :)
Oh... Dziękuję!
UsuńNie sądziłam, że ktoś to czyta, dlatego nie ciągnęłam historii...
Teraz wiem, że czyta to co najmniej jedna osoba!
Wrócę do tego bloga, obiecuję i właśnie w tym momencie przywracam mu życie :D
Dziękuję za pozdrowienia i również pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń