Chapter 6 - "A mogłam z nim iść"

W końcu dotarliśmy do wioski. Już na początku zdumionym wzrokiem obserwowałam piękny napis "Księżycowy festyn", ozdobiony w srebrzyste taśmy połączone z granatowym tłem. Bramy były pomalowane w paski, na te same kolory. Od razu po wejściu zauważyłam, że miasteczko tętniło życiem. Targowiska dopiero powoli powstawały, gdyż wszystkie atrakcje miały zacząć się najprawdopodobniej wieczorem. Przywitały nas dwie kobiety, które stały na warcie. Ubrane były w jaskrawe kimona. Oczywiście te laski zaczęły bździć się do chłopaków, bo jakby inaczej. Choćby oni jeszcze w sobie coś mieli fajnego... Podały nam kartki z planem dzisiejszego dnia, hotele, w których moglibyśmy się przespać, ewentualnie coś zjeść. Poszliśmy do przyjaciółki Orochimaru - Kageyi Misaki. Tam mieliśmy mieć darmowe zakwaterowanie. Kobieta ta mieszkała troszkę dalej od centrum. Jednak opłacało się. W koło otaczała nas typowa jesień. Niektóre drzewa zostały już ogołocone z liści. Dziwne... Nie było chłodno, a przecież zaczął się listopad.
Piękna czarnowłosa kobieta otworzyła nam drzwi. Ubrana w długie białe kimono, przepasane czerwonym pasem.
-Witajcie.
-Dzień dobry! - krzyknęliśmy.
-Orochimaru... tak długo się nie widzieliśmy.
-Co prawda to prawda Misaki-san.
-Zapraszam - weszliśmy za nią, a następnie ona ręką zaczęła wskazywać pokoje - Pierwszy z nich specjalnie przygotowałam dla dziewczyn. Będą się tam idealnie czuć. Ten drugi zaś, zajmiecie wy, chłopaki.
-Hai!
-Orochimaru, mogę na chwilkę? - zapytała.
-Jasne - odpowiedział
-Wy za ten czas się rozgośćcie.
Jak rzekła tak zrobiliśmy. Damy na lewo, "mężczyźni" na prawo. Gdy otwarłyśmy pokój, od razu zachwycił nas piękny wystrój wnętrz. Delikatne, pastelowe, zielone ściany, biała podłoga, jak i kwiaty rozmieszczone w różnych miejscach odzwierciedlały ikonę całkowitego spokoju. Jeszcze zapalone kadzidełka, dające zapach lotosu.
Hinata wparowała dosłownie do pokoju i od razu rzuciła się na swój materac twierdząc, że nigdy stąd nie wyjdzie... Z resztą Sakura poszła w jej ślady i zrobiła dosłownie to samo, tym razem kładąc się na swoje łóżko. Ja zaś weszłam oraz postawiłam walizkę na uboczu (w porównaniu do nich). Zauważyłam drzwi. Jako, że mnie zaciekawiły spróbowałam je otworzyć. Okazało się, iż była to łazienka, która dawała aurę ukojenia. Biała, wydawała się lekko straszna, jednak miętowe kadzidełka pomagały w odnalezieniu nastroju. Weszłam do pomieszczenia i zamknęłam się. Dziewczyny wydawały dzikie odgłosy rozpaczy, ale chwilę później przestały.
Spojrzałam w lustro. Zmieniłam się, stając się bardziej kobiecą, pełną atutów damą. Rozpuściłam swoje długie blond włosy, które dały mi ulgę. W końcu gumka nie uciskała mi tak bardzo głowy. Ściągnęłam z siebie ubrania, a następnie weszłam pod prysznic. Oparłam się dłońmi o ścianę i pochyliłam głowę w dół. Czułam wręcz rozkosz, po tylu dniach poza domem. Spokój ogarniał mnie coraz bardziej. Wyczyścił ze mnie wszystkie niepokojące myśli.
Po dłuższym czasie przebywania w łazience, usłyszałam pukanie i krzyki zza drzwi:
-Ino! Żyjesz tam?!
-Ino, odezwij się!
Nie pozostało mi za wiele, niż wyjście z "raju" i powrót do świata realnego.
Owinęłam się ręcznikiem, po czym otworzyłam drzwi z hukiem. Nagle zobaczyłam dziewczyny, jak i chłopaków patrzących się na mnie.
-Co się tak lampicie?! - krzyknęłam wkurzona.
-T-t-ty... - zaczął Kiba.
Nic nie powiedziałam, tylko z powrotem zamknęłam się w łazience. Ubrałam ciuchy, a następnie wyszłam po raz drugi.
-A już myślałem, że wyjdziesz naga - rzekł Inuzuka.
Walnęłam mocnego facepalma... tyle w sumie zdążyłam zrobić, gdyż chwilę później do pokoju wskoczyła Kageya, która powiedziała coś w stylu "Chłopaki to chyba nie tutaj". Migiem zebrali się (można rzec, że wybiegli). W sumie nie dziwię się. Jej mina wyrażała więcej niż tysiąc słów. Kobieta zamknęła drzwi, pozostając w środku.
-Dziewczyny muszę wam coś powiedzieć.
-Słuchamy.
-A więc, może zacznę od początku. Mam plan, aby załatwić tego faceta, który zniszczył kotłownię. Jako, że jest festyn to bez problemu założycie maski - w tym momencie nam je podała - nie bójcie się, będę blisko jakby coś się działo. Osoba ta ma czerwoną czuprynę, złote oczy. Macie czas do północy na wytropienie go, jak i schwytanie. Najlepiej, gdybyście to zrobiły jak najciszej się da. To w sumie tyle. Aha jeszcze jedno: dzisiaj podobno jest noc wyznawania miłości, więc spokojnie możecie wyznać uczucia chłopakowi - dokończyła, uśmiechając się.
-Hai! Dziękujemy za radę! - powiedziała zmotywowana Sakura.
Kobieta wyszła z pokoju. Okazało się, że już powoli słońce zachodziło. Ile ja siedziałam w tej łazience? O matko, jak ten czas leci...
Nastał mrok, a więc pora poszukiwań albo jak to woli "polowań". Czerwone włosy... złote oczy... No cóż. Szkoda, że taki przystojny musi być nicponiem.
Pora nadeszła, aby się przygotowywać. Ubrałyśmy kimona, Hinaty strój był fioletowy, mój różowy, a Sakury zielony. Nałożyłyśmy maski na twarz. Każda miała inną, ale jednak taką samą jak koleżanka. Moja akurat miała dodatki w kolorze sukienki, a wzory podkreślały prawe oko. Tak oto gotowe stanęłyśmy przed domem, czekając na chłopaków. Co oni? To już prędzej baby się wyszykowały...
Nagle z korytarza usłyszałam donośny krzyk:
-Zamknij się ty buraku!
-Ale czego chcesz, przecież każda laska na ciebie poleci.
-Jacy wy jesteście problematyczni.
Tych głosów nie dało się nie rozpoznać. "Rozmowa" toczyła się pomiędzy Sasuke, Naruto i można by powiedzieć, że Shikamaru brał w niej udział. W końcu drzwi posesji się otworzyły, a w nich ujrzałam przystojnych mężczyzn odzianych w piękne kimona. Wyglądali nieziemsko. Nawet ten idiota Uzumaki lub ten Uchiha...
-Jeszcze jedno. W parach podzielicie się i przeszukacie dzielnice wam przydzielone. Pamiętajcie: nie spuszczajcie swoich towarzyszy z oczu. Tutaj ludzie bardzo lubią zaczepiać nieznajomych.
-Hai! - odpowiedzieliśmy wszyscy.
Jak kazała tak zrobiliśmy. Każdy z nas poszedł w inną stronę, dzieląc się na cztery pary: Sakura x Sasuke, Naruto x Hinata, Kiba x Tenten oraz Ino (czyli ja) x Shikamaru.
Szliśmy w milczeniu. Super, akurat nam trafiła uliczka cicha, poza granicami festynu. Dlaczego? Chociaż tak szczerze mówiąc w głębi duszy cieszyłam się z tego, bo nie muszę patrzeć na te wszystkie przygotowane atrakcje, w których i tak nie wezmę udziału.
Przez chwilę szłam z zamkniętymi oczami zwróconymi ku górze. Czułam na sobie wzrok chłopaka, ale jakoś nie odważyłam się na niego spojrzeć. Nagle stanęłam, wypuściłam głośno powietrze i otwarłam powieki. Ujrzałam niebo, czyste, pełne gwiazd... coś pięknego. Szkoda, że tata tego nie widzi. Minęło kilka miesięcy od wojny, dużo osób o niej zapomniało, gdyż wioskę odbudowano.
Nasz duet wkroczył wreszcie na ścieżkę pełną tłumów. Miło było patrzeć na ludzi, którzy nieświadomi niczego, bawią się do upadłego.
-Ino?
-Coś się stało? - spytałam.
-E...e...nic już...
-Nie no śmiało mów...
-Chcesz może coś do picia?
-Etto... serio chciałoby ci się po to iść? Najbliższe stoisko jest trochę daleko.
-Migiem skoczę.
-Poproszę w takim razie.
-Okey, zaraz będę. Nie odchodź za daleko.
-Hai!
Patrzyłam na niego, aż straciłam go z oczu. Super, zostałam sama. Tego mi brakowało, mogłam z nim iść przecież... głupia! A z resztą. Skoro mu to trochę zajmie, to może sobie w coś zagram? Obok mnie jest idealne stoisko z zabawami. Tak więc podeszłam do niego, zapytałam o zasady gry, kobieta mi je wytłumaczyła. Mianowicie miałam co najmniej trzy razy trafić w butelkę, aby się wywróciła. Pestka z masłem! Wygram jakąś maskotkę... a później może ją dam Shikamaru. O tak! Dobry pomysł.
Przeszłam do realizacji swojego planu. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie udawało mi się za każdym razem. Myślałam, że mnie piorun trzaśnie, cała wnerwiona próbowałam trafić w ostatnią butelkę. Jeden strzał i mam jakiś drobiazg.
Przyszykowana do "ataku", nagle usłyszałam zza pleców "dasz radę". Po chwili piłeczka dotknęła plastikowego naczynia. Okazało się, że trafiłam, więc ucieszyłam się, podskoczyłam w górę i przytuliłam stojącą obok mnie osobę. Szczerze mówiąc, myślałam, że to Shikamaru. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam nieznanego chłopaka.
-PRZEPRASZAM! - wykrzyknęłam zarumieniona. Aktualnie miałam ochotę się schować i nigdy z kryjówki nie wychodzić.
Mężczyzna tylko uśmiechnął się i powiedział zwykłe "Nie ma za co." Jego niebieskie oczy strasznie przyciągały uwagę. Patrzyłam wprost w nie. Nagle po chwili zrobiło mi się słabo. Obraz zamazał mi się, a następnie straciłam równowagę. Odwróciłam się, aby wziąć pluszaka, jednak podczas odbierania nagrody... zasłabłam.











Komentarze

  1. Ohayo!!!
    Cieszę się, że tak szybko dodałaś ten rozdział :D jestem bardzo ciekawa kim jest ten niebieskooki chłopak ;) mam nadzieję że nowy rozdział pojawi się tak samo szybko jak ten :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow
      Po raz pierwszy nie narzekasz, że rozdział za krótki xD
      Rozdział przewiduję na poniedziałek za tydzień :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty