Chapter 4 - "Niby z kim... (;-;)"
Niebieska woda. Płynęłam. Nie. Tak tego ująć nie można. Spadałam w dół. Wokół mnie znajdowały się twarze. Nie byle jakie. Tata...mama, Sakura, Shikamaru, Naruto, Hinata i inni. Wszyscy dla mnie ważni. Rozglądałam się. To w prawo to w lewo. Śmiech, płacz oraz reszta wspomnień. Powoli zamknęłam oczy, a następnie otworzyłam.
Obudziłam się. Leżałam na kanapie w salonie. Z kuchni dobiegał przepyszny zapach. Śpiąca, otarłam powieki. Skierowałam się w stronę aromatu jedzenia.
-Już wstałaś? - spytała rozpromieniona Sakura.
-Owszem...- odpowiedziałam nieprzytomnie.
Usiadłam na jednym z krzeseł i rozmawiałam z dziewczyną. Chwilę później podała mi zupę-miso oraz ryż. Smakowało niesamowicie dobrze. Świetna z niej kucharka. Po chwili popatrzyłam na nią. Ta zaś posłała mi uśmiech. Cieszyłam się, że mam taką wspaniałą przyjaciółkę.
Zjadłyśmy ze smakiem potrawę. Następnie zaproponowałam, że umyję naczynia. Zebrałam brudne przedmioty. Odkręciłam wodę. Lodowata, że cholera! Zmieniłam na ciepłą, jednak dalej leciała zimna.
-Coś tu nie gra... - rzekłam.
-Coś nie tak?
-Nie ma gorącej wody...
Nagle usłyszałyśmy pukanie do drzwi.
-Pójdę otworzyć - powiedziała Haruno.
Ja zaś zaczęłam to, co miałam zrobić. Fakt, że ręce miałam sine z zimna, ale cóż...
Chwilę później usłyszałam jakby głos Shikamaru. Podsłuchałam ich rozmowę. Okazało się, że kotłownia została doszczętnie zniszczona i już wiadomo było kto to zrobił.
-Ino, chodź. Tsunade nas woła do siebie.
Szybko wytarłam ręce i pobiegłam się ubrać. Chwilę później zeszłam na dół. Zobaczyłam Narę stojącego w przedpokoju.
-Witaj - rzekł.
-Cześć.
-Ale ta Sakura się grzebie.
-Ja to wszystko słyszę! - krzyknęła różowowłosa.
Zaczęłam się śmiać, a chłopak tylko uśmiechnął się. Minutę później zeszła Haruno.
Tak, więc wyruszyliśmy do biura Hokage. Na miejscu zastaliśmy również Hinatę, TenTen, Naruto, Kibę i Sasuke.
-Skoro wszyscy już jesteśmy to mogę zaczynać... Drogie Panie. Wysyłam was na przyjęcie do sąsiedniej wioski. Musicie znaleźć osobę, która zniszczyła kotłownię.
-A dlaczego na imprezę?
-Tam go schwytacie. Nie zawalcie tej misji - wszyscy posłusznie przytaknęliśmy - a i jeszcze jedno dobierzcie się w pary, bo na bal nie wypada iść samemu.
Na te słowa Huyga nagle stała się niczym burak, mina TenTen ukazywała "Że co?!", a Haruno podnieciła się... będzie okazja, żeby wyrwać Saska prawda?
Tak myśląc... to wiadome było, iż Uchiha pójdzie z różową, Naruciak z posiadaczką Byakugan'a. Kurde bela jego mać! A ja to co? Niby z kim... (;-;)
Po skończonej przemowie Tsunade, wyszłam z gabinetu i od razu skierowałam się w stronę wyjścia. Spokojnie opuszczałam budynek, gdy nagle poczułam uściski.
-Inuuuuuuuuuuuuś! Musimy iść wybrać kiecki! - krzyknęła Sakura. Obok mnie chwilę później znalazła się reszta dziewczyn.
Tak więc ruszyłyśmy w stronę sklepów. W pierwszym sklepie oczywiście założyłam na siebie chyba pierdyliard sukienek... w drugim tak samo.
Żadna mi się nie podobała, aż w końcu na to wyszło, że zostałam bez odzienia na bal. Co to za różnica? Przecież i tak nie mam z kim tam iść. W sumie mogłabym poprosić Inuzukę, ale on chyba wolałby pójść tam z Hinatą. W sumie mu się nie dziwię. Od początku widać było, że był w niej zakochany.
Otaczały mnie ciemne uliczki. Postanowiłam wkroczyć na część główną miasta. Powoli przechodziłam obok tłumów ludzi. O dziwo dziwne, dzisiaj były wielkie. Nagle zobaczyłam śliczną, podświetlaną na wystawie. Kilka czerwonych kółek ozdabiało piękną suknię. Do tego jeszcze rękawiczki! Nic więcej nie mogłam powiedzieć niż "śliczna".
Moja mina zbrzydła, gdy zobaczyłam cenę. Opuściłam głowę i już miała odchodzić, lecz zatrzymała mnie kobieta, która sprzed sekundy wyszła ze sklepu.
-Czekaj! - chwyciła mnie za rękę.
-Trzeba w czymś pani pomóc?
-Jakbyś mogła...
-Więc co mam zrobić?
-Potrafisz szyć?
-Ano.
-Kilka sukienek podarło mi się, podczas mierzenia.
-Chętnie pani pomogę - powiedziałam z uśmiechem.
Weszłam do środka. Usiadłam przy maszynie do szycia i zgrabnie zaczęłam robotę.
Minęła północ nim skończyłam doszywać ostatnią kieckę.
-Dziękuję ci młoda damo! Uratowałaś mnie. W nagrodę pozwolę ci wziąć jedną z moich cudeniek! - rzekła rozpromieniona kobieta.
-Ale ja nie mogę...
-Jasne, że możesz! Masz moje pozwolenie!
-Naprawdę?
-Bierz nim się rozmyślę.
-W takim razie...mogę wziąć tę różową z wystawy?
-A mierz!
Tak więc pędem ściągnęłam ubiór z manekina i pobiegłam do przymierzalni. Zwinnie założyłam ją.
Wyglądałam prześlicznie...cud, miód, malina.
Ciekawa kobieta zaglądnęła do przymierzalni. Lekko odsłoniła zasłonę i oniemiała. Widziałam na jej twarzy zdziwienie.
-Wyglądasz...pięknie - rzekła.
-Dziękuję - odpowiedziałam na jej komplement.
-Bierz ją za darmo i zmykaj.
-Jeszcze raz dziękuję - uśmiechnęłam się.
Starsza pani zapakowała mi kieckę. Gdy mi ją wręczała, powiedziała:
-Dobrze ją wykorzystaj.
-Obiecuję.
Wymieniłyśmy się uśmieszkami oraz pożegnałyśmy się. Wyszłam ze sklepu cała podekscytowana... no, bo kto by się nie cieszył z nowego "zakupu"?
Szłam przez ciemną uliczkę. Nagle ktoś wyskoczył mi przed oczami. Dosłownie cztery centymetry dzieliły nas od siebie. Już chciałam krzyknąć, gdy owa postać zasłoniła mi usta.
-Spokojnie to tylko ja. Nie musisz piszczeć na mój widok - powiedział Shikamaru.
-Straszysz ludzi - rzekłam zarumieniona.
-Czemu chodzisz po dworze o tak później porze?
-Byłam tam i ówdzie.
-Słuchaj - zrobił na chwilę przerwę oraz zaczął się drapać po głowie - pójdziesz ze mną na tę misję... no wiesz...?
-Serio?
-Nie na niby. Jakaś ty upierdliwa.
-Okey - uśmiechnęłam się, zaś chłopak zarumienił się.
-Odprowadzę cię, nie powinnaś o tej godzinie chodzić sama.
-No dobrze.
Chwilę przeszliśmy w ciszy, jednak potem nasza rozmowa jakoś się potoczyła. Powiedziałam mu o nowej sukience. Nie pokazałam jej, gdyż chciałam wszystkim zrobić niespodziankę... i dobre wrażenie :)))
-Już wstałaś? - spytała rozpromieniona Sakura.
-Owszem...- odpowiedziałam nieprzytomnie.
Usiadłam na jednym z krzeseł i rozmawiałam z dziewczyną. Chwilę później podała mi zupę-miso oraz ryż. Smakowało niesamowicie dobrze. Świetna z niej kucharka. Po chwili popatrzyłam na nią. Ta zaś posłała mi uśmiech. Cieszyłam się, że mam taką wspaniałą przyjaciółkę.
Zjadłyśmy ze smakiem potrawę. Następnie zaproponowałam, że umyję naczynia. Zebrałam brudne przedmioty. Odkręciłam wodę. Lodowata, że cholera! Zmieniłam na ciepłą, jednak dalej leciała zimna.
-Coś tu nie gra... - rzekłam.
-Coś nie tak?
-Nie ma gorącej wody...
Nagle usłyszałyśmy pukanie do drzwi.
-Pójdę otworzyć - powiedziała Haruno.
Ja zaś zaczęłam to, co miałam zrobić. Fakt, że ręce miałam sine z zimna, ale cóż...
Chwilę później usłyszałam jakby głos Shikamaru. Podsłuchałam ich rozmowę. Okazało się, że kotłownia została doszczętnie zniszczona i już wiadomo było kto to zrobił.
-Ino, chodź. Tsunade nas woła do siebie.
Szybko wytarłam ręce i pobiegłam się ubrać. Chwilę później zeszłam na dół. Zobaczyłam Narę stojącego w przedpokoju.
-Witaj - rzekł.
-Cześć.
-Ale ta Sakura się grzebie.
-Ja to wszystko słyszę! - krzyknęła różowowłosa.
Zaczęłam się śmiać, a chłopak tylko uśmiechnął się. Minutę później zeszła Haruno.
Tak, więc wyruszyliśmy do biura Hokage. Na miejscu zastaliśmy również Hinatę, TenTen, Naruto, Kibę i Sasuke.
-Skoro wszyscy już jesteśmy to mogę zaczynać... Drogie Panie. Wysyłam was na przyjęcie do sąsiedniej wioski. Musicie znaleźć osobę, która zniszczyła kotłownię.
-A dlaczego na imprezę?
-Tam go schwytacie. Nie zawalcie tej misji - wszyscy posłusznie przytaknęliśmy - a i jeszcze jedno dobierzcie się w pary, bo na bal nie wypada iść samemu.
Na te słowa Huyga nagle stała się niczym burak, mina TenTen ukazywała "Że co?!", a Haruno podnieciła się... będzie okazja, żeby wyrwać Saska prawda?
Tak myśląc... to wiadome było, iż Uchiha pójdzie z różową, Naruciak z posiadaczką Byakugan'a. Kurde bela jego mać! A ja to co? Niby z kim... (;-;)
Po skończonej przemowie Tsunade, wyszłam z gabinetu i od razu skierowałam się w stronę wyjścia. Spokojnie opuszczałam budynek, gdy nagle poczułam uściski.
-Inuuuuuuuuuuuuś! Musimy iść wybrać kiecki! - krzyknęła Sakura. Obok mnie chwilę później znalazła się reszta dziewczyn.
Tak więc ruszyłyśmy w stronę sklepów. W pierwszym sklepie oczywiście założyłam na siebie chyba pierdyliard sukienek... w drugim tak samo.
Żadna mi się nie podobała, aż w końcu na to wyszło, że zostałam bez odzienia na bal. Co to za różnica? Przecież i tak nie mam z kim tam iść. W sumie mogłabym poprosić Inuzukę, ale on chyba wolałby pójść tam z Hinatą. W sumie mu się nie dziwię. Od początku widać było, że był w niej zakochany.
Otaczały mnie ciemne uliczki. Postanowiłam wkroczyć na część główną miasta. Powoli przechodziłam obok tłumów ludzi. O dziwo dziwne, dzisiaj były wielkie. Nagle zobaczyłam śliczną, podświetlaną na wystawie. Kilka czerwonych kółek ozdabiało piękną suknię. Do tego jeszcze rękawiczki! Nic więcej nie mogłam powiedzieć niż "śliczna".
(mniej więcej taka)
Moja mina zbrzydła, gdy zobaczyłam cenę. Opuściłam głowę i już miała odchodzić, lecz zatrzymała mnie kobieta, która sprzed sekundy wyszła ze sklepu.
-Czekaj! - chwyciła mnie za rękę.
-Trzeba w czymś pani pomóc?
-Jakbyś mogła...
-Więc co mam zrobić?
-Potrafisz szyć?
-Ano.
-Kilka sukienek podarło mi się, podczas mierzenia.
-Chętnie pani pomogę - powiedziałam z uśmiechem.
Weszłam do środka. Usiadłam przy maszynie do szycia i zgrabnie zaczęłam robotę.
Minęła północ nim skończyłam doszywać ostatnią kieckę.
-Dziękuję ci młoda damo! Uratowałaś mnie. W nagrodę pozwolę ci wziąć jedną z moich cudeniek! - rzekła rozpromieniona kobieta.
-Ale ja nie mogę...
-Jasne, że możesz! Masz moje pozwolenie!
-Naprawdę?
-Bierz nim się rozmyślę.
-W takim razie...mogę wziąć tę różową z wystawy?
-A mierz!
Tak więc pędem ściągnęłam ubiór z manekina i pobiegłam do przymierzalni. Zwinnie założyłam ją.
Wyglądałam prześlicznie...cud, miód, malina.
Ciekawa kobieta zaglądnęła do przymierzalni. Lekko odsłoniła zasłonę i oniemiała. Widziałam na jej twarzy zdziwienie.
-Wyglądasz...pięknie - rzekła.
-Dziękuję - odpowiedziałam na jej komplement.
-Bierz ją za darmo i zmykaj.
-Jeszcze raz dziękuję - uśmiechnęłam się.
Starsza pani zapakowała mi kieckę. Gdy mi ją wręczała, powiedziała:
-Dobrze ją wykorzystaj.
-Obiecuję.
Wymieniłyśmy się uśmieszkami oraz pożegnałyśmy się. Wyszłam ze sklepu cała podekscytowana... no, bo kto by się nie cieszył z nowego "zakupu"?
Szłam przez ciemną uliczkę. Nagle ktoś wyskoczył mi przed oczami. Dosłownie cztery centymetry dzieliły nas od siebie. Już chciałam krzyknąć, gdy owa postać zasłoniła mi usta.
-Spokojnie to tylko ja. Nie musisz piszczeć na mój widok - powiedział Shikamaru.
-Straszysz ludzi - rzekłam zarumieniona.
-Czemu chodzisz po dworze o tak później porze?
-Byłam tam i ówdzie.
-Słuchaj - zrobił na chwilę przerwę oraz zaczął się drapać po głowie - pójdziesz ze mną na tę misję... no wiesz...?
-Serio?
-Nie na niby. Jakaś ty upierdliwa.
-Okey - uśmiechnęłam się, zaś chłopak zarumienił się.
-Odprowadzę cię, nie powinnaś o tej godzinie chodzić sama.
-No dobrze.
Chwilę przeszliśmy w ciszy, jednak potem nasza rozmowa jakoś się potoczyła. Powiedziałam mu o nowej sukience. Nie pokazałam jej, gdyż chciałam wszystkim zrobić niespodziankę... i dobre wrażenie :)))
Ohayo!!! Rozdział jak zawsze super :) tylko szkoda, że taki krótki bynajmniej dla mnie, widzę, że miłość Ino i Shikamaru rozkwita ;3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-*
Za krótki? ;-;
UsuńDziękuję! <3
No co ja poradzę, że tak szybko go przeczytałam XD
Usuń